Można odnieść wrażenie, że czas upływa mody mijają, toczy się koło dziejowe i moda powraca. Dowodem na prawdziwość tej teorii jest powracająca moda na piece kaflowe.
Przez dziesięciolecia stały w naszych domach piece kaflowe lub kominki. Często piece kaflowe były bogato zdobione, malowane ręcznie, kolorowe. Przez dziesięciolecia stały one w centralnym miejscu domu. Centralnym nie ze względu na miejsce w środku domu, ale ze względu na to, że skupiały wokół siebie całą rodzinę. Szczególnie podczas jesienno-zimowych długich wieczorów domownicy ogrzewali się w jego cieple, rozmawiali, śmiali się. Młodsze pokolenie zaczynało jednak dorastać. Piece kaflowe jako przeżytek były wyburzane. Zaczęło się zakładanie centralnego ogrzewania. Kaloryferów, ogrzewania podłogowego i całej reszty wygodnej armatury. Mijały lata, wszyscy byli zadowoleni, młodsze pokolenie dorosło, założyło swoje rodziny. I znowu wróciły do łask piece kaflowe…
Nie jest to mądre, ale często spotykane. Nie wiadomo również od czego takie zachowania zależą. Być może z przekonania, że nowoczesność pod jakąkolwiek formą jest lepsza niż starsze rozwiązania, a może stąd, że to co stare jest bezużyteczne i należy to zniszczyć? Ciężko powiedzieć. Faktem jednak niezaprzeczalnym, a dla tradycyjnej koncepcji aranżacji wnętrza podstawową zasadą jest stopniowy powrót do przeszłości. Odnajdowanie pośród zgiełku i za dużego tempa życia codziennego, oznak spokoju i wyciszenia. Nieustanne poszukiwania oazy dla rozmowy, ciepła i kontaktu z rodziną czy przyjaciółmi. A nic w tym tak dobrze nie pomoże, jak ciepło naturalnego ognia oraz wystrój, który każdy z nas może określić mianem pełnego sentymentu.
Stawianie pieców kaflowych dawno wyszło z mody, chociaż znowu powoli zaczyna wracać do łask. I wydaje się, że jest to uniwersalna tendencja nie obejmująca tylko terytorium Polski, ale choćby Niemiec czy Austrii. W tych krajach oczywiście zaczęto szybciej odkrywać uroki powrotu do źródeł, jednak ostatnimi czasy obserwuje się prawdziwy renesans wypalanych kafli pod różnymi postaciami. Doszło nawet do tego, że bardzo dobrze sprzedają się atrapy pieców z przeznaczeniem do domów i mieszkań, w których brak przewodów kominowych.
W Polsce jednak problem nie dotyczy tylko braku przewodów kominowych. Sprawa jest o wiele bardziej złożona niż można by przypuszczać. Brakuje na przykład zdunów zajmujących się budowaniem pieców. Piec kaflowy czy też kominek nie jest prosty w budowie. Zaczynając od wyboru odpowiednich kafli, aż na kształcie paleniska kończąc, nie jest raczej możliwe, by dobry piec zbudować własnoręcznie. Trzeba więc poszukać specjalistów na rynku, a ich znalezienie wymaga czasami bardzo dużo pracy. Nic dziwnego – w zasadzie wraz z przemianami po roku 1989 zawód zaczął umierać – wolny rynek właściwie go nie potrzebował. Ludzie nie stawiali pieców, rozbiórkę można było przeprowadzić wraz ze zniszczeniem kafli, a poza tym pojawiły się miliony innych bardziej atrakcyjnych zawodów. Młodzież przestała się uczyć, nauczyciele, mistrzowie w swoim fachu ze względu na wiek przechodzili na emerytury, wszystko niemal dobiegło końca. Gdy rynek jednak upomniał się w końcu o specjalistów, okazało się, że niestety jest ich bardzo mało na rynku.
Podobnie sprawa wygląda z zakładami produkującymi kafle. Po wojnie było ich stosunkowo dużo – nie było przecież w mieszkaniach centralnego ogrzewania, pieców elektrycznych czy gazowych. Proces produkcyjny przekazywany z pokolenia na pokolenie był na tyle zaawansowany technologicznie ze względu na doświadczenie producentów, że praca szła gładko i w miarę szybko. Gdy jednak piece przestano budować, zakłady zaczęły upadać.
Mimo, że trudno dzisiaj znaleźć dobrego zduna, producenci produkują kafle bardzo wysokiej jakości. Duża w tym zasługa eksportu, do którego trafia 80% krajowej produkcji. Wybór staje się coraz większy, kształty i kolory coraz bogatsze, nic tylko rozpoczynać budowę pieca czy kominka.
Koszty mimo, że spore (piec średniej wielkości to koszt około 2000 złotych) to klimat pomieszczenia, w którym stoi jest niesamowity. Ciepło i nastrój warte są każdej złotówki.